IRENEUSZ SZCZEPANIAK: W przypadku artystów powinno się chyba podsumowywać cały sezon, a nie rok kalendarzowy. Moglibyśmy odstąpić jednak od tej "tradycji" i już teraz porozmawiać o tym, co aktualnie dzieje się w Pana życiu? Bo dzieje się chyba sporo... I wszystko wskazuje na to, że ciekawie...
GRZEGORZ NIEMCZUK: Obawiam się, że musiałbym napisać książkę, by wyczerpująco odpowiedzieć na to pytanie. W kilku słowach powiem tak: nieustannie realizują się moje marzenia. Od tak niespodziewanego występu w Carnegie Hall, który wcześniej nawet nie śmiał pojawić się w moich snach, nastąpiła lawina spełnianych po kolei marzeń – od osobistego poznania oraz wystąpienia przed Martą Argerich, przez występy w Ogrodach Botanicznych w Singapurze, w Australii, w Lipsku, aż do wykonania po raz pierwszy w życiu mojego ukochanego koncertu b-moll Piotra Czajkowskiego czy koncertu na lewą rękę Maurice'a Ravela. A kolejne upragnione cele już czekają na spełnienie: niedługo wyjeżdżam na dwa tygodnie do Brazylii, a w marcu zadebiutuję w Japonii – marzyłem o tym od wielu lat!